Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zamknij

Aleksander Braude

Aleksander Braude (1915-1998) – na skutek splotu okoliczności historycznych (wydarzenia 1914 r. zmusiły całą rodzinę do ucieczki) urodził się w Mińsku. Dorastał jednak w Kaliszu i właśnie to miasto zawsze uważał za swoje rodzinne. Tu uczęszczał do Państwowego Gimnazjum im. Adama Asnyka, tu też stawiał pierwsze kroki na polu pisarskim – współredagując dział literacki szkolnego pisma „Sztubak”. Już jako nastoletni uczeń tłumaczył dzieła starożytnych poetów i myślicieli, m.in. Owidiusza, Lukrecjusza czy Wergiliusza. Zadebiutował w 1931 r. – wierszem „Słowo”. Jego poetyckie teksty ogłaszano regularnie w kolejnych numerach szkolnego pisemka. Swoje teksty sygnował różnymi podpisami: A. Braude, Al. Braude, A.B., Al., Alfred Zabiński, Azet. Następnie sporadycznie publikował wiersze i artykuły w regionalnej prasie – w „Gazecie Kaliskiej” i „Ziemi Kaliskiej”. Po maturze rozpoczął studia lekarskie w Poznaniu, ale ostatecznie ukończył je na Uniwersytecie im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Na staż lekarski powrócił do Kalisza, jednak wybuch II wojny światowej przerwał mu praktykę w tutejszym szpitalu. Wojenne losy Aleksandra Braudego były pełne zawirowań. Po wojnie pozostał w wojsku i uzyskał nawet stopnia pułkownika. W 1949 r. przeniósł się na stałe do Wrocławia. W wieku 75 lat wydał książkę pt. „Nigdy dość się nie umiera”, będącą swoistego rodzaju opowieścią autobiograficzną. Odznaczony został m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

Aleksander Braude
(1915–1998)

 

 

Śni mi się twoje śnienie, śnią mi się twoje sny.

Twoje myślą się myśli i objawia jawa.

Skrzy się przy tym nadzieja, że każda wyprawa

zakończy się powrotem. Może nie skrzy – lecz tli.


Pisałeś, że tęsknota do czasu, ludzi, miejsc

jest tęsknotą do siebie, tęsknotą najczystszą.

Tak mógł napisać człowiek, który tracił wszystko,

odzyskiwał i tracił, któremu żaden lęk,


strach, przegrana nie mogły odebrać nadziei.

Lekarz, żołnierz, poeta – nie było wyzwania,

przed którym chciałbyś uciec, nie było przestrzeni


zbyt odległej na podróż. Jakbyś ze sztubaka

w sobie nigdy nie wyrósł. Ale sen się spełnił:

nigdy dość nie umarłeś, w moich śnieniach wracasz.

 

2021-10-07

Banery/Logo