Dodano: 17 listopada 2024
Złote Pióro 19: Robić dobrą minę do złej gry
Do napisania tekstu poświęconego temu powiedzeniu zainspirował mnie pewien zawodnik „Skojarzeń” Lata z Radiem. Kontynuujemy zagadnienia geograficzno-językowe, a zarazem wracamy do cyklu o znaczeniach słów i powiedzeń.
W konkursach radiowych i telewizyjnych padają różne odpowiedzi, z których niektóre są śmieszne lub straszne. Nie chodzi mi jednak o pastwienie się nad kimś zestresowanym bądź niebędącym ekspertem w wylosowanej kategorii. Sam też nie wygrywam wszystkich dyktand, w których startuję. Owszem, usłyszeliśmy już w różnych turniejach, że Pałac Dożów jest w Gorzowie, pod Racławicami walczył Tadeusz Sznuk, założycielami rodu Bohatyrowiczów w „Nad Niemnem” byli Jan i Anzelm, mistrzem Polski w piłce nożnej jest Real Madryt, a koszykarze Anwilu są z Los Angeles. Pół biedy, jeśli zawodnicy są świadomi popełnionego błędu, a przyczyną tego były właśnie stres lub pechowa kategoria.
Tymczasem w jednym z sierpniowych odcinków „Skojarzeń” w Programie I Polskiego Radia zawodnik w oryginalny sposób tłumaczył swoją nieznajomość wysp i krajów, do których one należą. Ponieważ udało mu się poprawnie skojarzyć tylko trzy wyspy z państwem, powiedział, że ma usprawiedliwienie: mało podróżuje.
Ja na ten moment też nie byłem w Hiszpanii, Włoszech ani w Grecji, a poza Polską, która pochłania większość czasu przeznaczonego na moje turystyczne pasje, docelowo odwiedziłem tylko trzy, a przejazdem cztery inne kraje. (Lubię robić kawał: informuję, że byłem w Wenecji, po chwili dodaję do niej Żnin, Biskupin i Gąsawę, a więc miejscowości na Pałukach, wszystkie cztery połączone wąskotorówką). Miałem jednak w szkole podstawowej dobrą nauczycielkę geografii, dzięki której znam nazwy państw, stolic, jezior czy mórz. W bibliotece jest też sporo książek podróżniczych, w domu mam mapy i atlasy, z których korzystam, więc nie tłumaczyłbym się w ten sposób. To tak, jakbym powiedział, że skoro nie żyłem w czasach Mieszka I, to nie znam gościa.
Tak oto skojarzyłem sytuację z powiedzeniem robić dobrą minę do złej gry. Zacząłem się zastanawiać, czy ma ono zastosowanie w tym przypadku. Według „Wielkiego słownika języka polskiego”:
ktoś robi dobrą minę do złej gry:
ktoś udaje, że jest zadowolony z sytuacji, w której się znajduje, mimo że jest ona dla niego niekorzystna.
Na portalu dyktanda.pl czytamy zaś:
udawać, że jest się z czegoś zadowolonym, maskować rozczarowanie, niezadowolenie.
Opisany wcześniej przypadek nie wpisuje się idealnie w te definicje, ale też nie jest bardzo odległy od nich. Nie ma tu elementu udawania, jak napisali autorzy haseł. On właśnie potwierdził, że wypadł słabo. Próbował natomiast pozostawić po sobie lepsze wrażenie, niż faktycznie pozostawił. O to właśnie tu chodzi. Nie umiał powiedzieć: nie moja dziedzina, lecz chciał na siłę wyjść z twarzą, a tłumaczenie okazało się co najmniej dziwne.
Dla pewności sprawdziłem inne użycia zastosowania powiedzenia. W zakładce Cytaty we wspomnianym haśle mamy m.in.:
Jeszcze rano talibowie robili dobrą minę do złej gry. Ich przedstawiciel w Islamabadzie Sohail Szahin określił klęskę na północy jako „taktyczne i strategiczne wycofanie się oddziałów”.
źródło: KJ PWN: Życie Warszawy, 2001-05-11
Polska liga to jedno wielkie udawanie, robienie dobrej miny do złej gry. Opowiadamy sobie nawzajem, że jest dobrze, że mamy ciekawe i wielkie mecze oraz wspaniałych kibiców. A to jest prawda, tylko że prawda od czasu do czasu.
źródło: Internet
Tu wciąż pojawia się udawanie, nie przewidziano sytuacji, którą przytoczyłem. Mam jednak przeczucie, że nazwanie zachowania zawodnika robieniem dobrej miny do złej gry nie byłoby językowym uchybieniem. Może warto trochę rozszerzyć definicję powiedzenia, podkreślając chęć zamaskowania swoich niepowodzeń, bez konieczności występowania elementu udawania. To nie wypaczyłoby całkowicie znaczenia, a przypomnę, co niedobrego stało się z pyrrusowym zwycięstwem - tam pominięcie aspektu strat zbyt mocno zniekształciło przekaz. Trzeba więc być ostrożnym w nadawaniu nowych znaczeń.
Moja propozycja wygląda następująco:
usiłować pozostawić po sobie dobre wrażenie poprzez podjęcie próby wyjścia z twarzą z sytuacji, która jest niekorzystna. Maskować rozczarowanie, niezadowolenie, a nawet udawać, że jest dobrze. Efekt takiego działania może być odwrotny od zamierzonego.
Zachowałem tu niekorzystność sytuacji i maskowanie rozczarowania, a umniejszyłem udawanie, choć nie wykreśliłem. Wplotłem tu też inne powiedzenie: wyjść z twarzą. Użycie tylko tych trzech słów nie pasowałoby do opisanej sytuacji, gdyż zawodnik nie wyszedł z twarzą, lecz wręcz przeciwnie.
Oto znaczenie wyjścia z twarzą, jakie znalazłem na portalu sciaga.pl:
‘wyjść honorowo z trudnej sytuacji, zachować szacunek u innych, nie skompromitować się’.
Honorowe wyjście to więc na pewno nie było. Za takie prędzej uznałbym przyznanie się do tego, że to nie jego dziedzina. Tak bym zapewne powiedział, gdybym dostał kategorię film - reżyser.
Raczej nie ma tutaj również zastosowania powiedzenie paluszek i główka to szkolna wymówka, gdyż w nim chodzi o wykręcanie się stanem zdrowia, a nawet symulowanymi dolegliwościami. Ale w sumie czy nie można by używać tej sentencji w przenośni? Np. wymówkami mogłyby być rozmaite powody, niekoniecznie zdrowotne, nieraz absurdalne. To też kwestia do przedyskutowania, czy takie rozszerzenie znaczenia mocno by zniekształciło sens. W jakimś stopniu tak.
A może znacie powiedzenie, które bardziej pasuje do tej sytuacji? Jeśli tak, to napiszcie. Zastanawiam się, czy warto byłoby wymyślić nową sentencję, żeby nie naciągać znaczenia już istniejącego powiedzenia. Nie przychodzi mi jednak nic do głowy. Może ktoś jest bardziej pomysłowy? Jeśli nie, to chyba zostaniemy przy dobrej minie do złej gry.
Kwiatek językowy w poniższej galerii też jest związany z podróżami. Ten folder, przywieziony przeze mnie w 2012 r. z Puszczykowa, był nawet przedmiotem zainteresowania prof. Jana Miodka w programie „Słownik polsko@polski”, emitowanym w TVP Polonia. Widzicie błąd?
Marcin Galant
https://mbp.kalisz.pl/p,190,klub-milosnikow-polszczyzny-zlote-pioro#skip
PS: Kiedyś w autobusie słyszałem rozmowę nastolatków, z której wynikało, że znajomość położenia Timoru Wschodniego czy nazwy jego stolicy to wiedza bezużyteczna. Ręce opadają! Zgoda, skomplikowane zadania z fizyki nie przydały mi się w życiu, do tej pory ich nie rozumiem, ale są rzeczy, o których warto mieć chociaż ogólne pojęcie. Przecież człowiek zawsze był ciekawy świata. Kiedyś jak uczeń nie umiał wskazać danego kontynentu na mapie, to klasa się śmiała z niego, a dziś niewiedza już nie jest powodem do wstydu?